Rate this post

Tak już jest, że jedni ludzie stając wobec jakiegoś problemu, ochoczo zabierają się do rozwiązywania go, nawet jeśli jest trudny. Inni zaś wycofują się już na starcie, zakładając z góry, że nie dadzą sobie rady. O tych pierwszych mówimy, że wierzą w siebie.

Wiara w siebie a wyuczona bezradność
Bezradność jest uczuciem przykrym. Lubimy czuć się sprawni, zaradni, kompetentni. Dziecko z natury rzeczy często bywa bezradne – jego kompetencje są bowiem niewielkie. Jeśli zadanie, z którym sobie nie radzi, wykonujemy za nie, uczymy dziecko, że nic nie potrafi i tak już musi być. Opiekunowie wydają się wtedy wielcy i wspaniali, dziecko zaś jeszcze mniejsze i bardziej nieporadne niż w rzeczywistości.
Wychowanie polega między innymi na nieustannym przesuwaniu granic niekompetencji. Mądry rodzic zatem nie wyręcza dziecka, tylko uczy je, jak samo może wykonać zadanie. Oczywiście w dostosowanym do jego możliwości zakresie. W ten sposób dziecko po pierwsze realnie nabywa umiejętności. Po drugie dostaje pewną sumę informacji o sobie samym . Groźną postawą okazuje się tak zwana wyuczona bezradność. Ważne jest zatem to by zadania, które stawiamy przed dzieckiem, były wykonalne, by widoczny był związek między działaniem a efektami. Dotyczy to też takiej aktywności jak wyrażanie uczuć i preferencji, na przykład prawa do nielubienia kaszki.

Motywacja osiągniecia sukcesu kontra motywacja uniknięcia porażki
Istnieja dwa główne motory ludzkiego działania. Pierwszy: dążymy do tego, by osiągnąć nasze cele i uwagę mamy nakierowaną na efekt. Wówczas niepowodzenia traktujemy jako naturalne etapy drogi do celu. Taki rodzaj motywacji nazywamy motywacją sukcesu. Drugi: nasza uwaga nakierowana jest na to, by uniknąć porażki. Wtedy każde niepowodzenie jest klęską. Pierwszy rodzaj motywacji prowadzi do aktywności. Przy drugim ujawnia się tendencja do wycofywania się, rezygnacji z dążeń bądź stawiania sobie celów zaniżonych czy zawyżonych – by porażka była mniej zawstydzająca, byśmy nie musieli wziąć za nią odpowiedzialności. Warto zatem zadbać o to, by dziecko mogło doświadczać, że jego działania mają wpływ na sytuację, że przynoszą efekt.

Wiara w siebie a lęk przed oceną
Zależymy od innych. Potrzebujemy akceptacji i uwagi. Dlatego jesteśmy czuli na punkcie, jak oceniają nas inni. Problem zaczyna się wtedy, gdy myli nam się samoocena z oceną naszych zachowań oraz efektów naszych działań. I tu znów pole do popisu mają rodzice. Mówi się, że podstawą dobrego wychowania jest akceptacja. Czy to znaczy, że powinniśmy z zachwytem przyjmować wszystkie wybryki naszego dziecka? Otóż nie. Chodzi tylko o to, byśmy odróżniali działania od działającego. By dziecko otrzymało werbalny i niewerbalny przekaz: „Masz prawo do błędu. Kiedy coś ci się nie udaje kocham cię równie mocno, jak wówczas gdy odnosisz sukces”. Z takim wyposażeniem można iść w świat i żadne oceny nie wydadzą się straszne.

Na podstawie: Bajkoterapia, czyli dla małych i dużych o tym, jak bajki mogą pomagać.